Koniec stycznia oraz luty to czas, gdy najmłodsi mają trochę wolnego, co też skrzętnie wykorzystują dorośli. Ferie zimowe są znakomitym pretekstem do krótszych bądź dłuższych wyjazdów za miasto. Popularnym celem rodzinnych wojaży są góry, które o tej porze roku wyglądają przecudnie, a do tego kuszą ofertą ośrodków narciarskich!
Szykując się do takiego wyjazdu, ma się wiele spraw na głowie. W ferworze przygotowań warto jednak pamiętajcie o jednej ważnej rzeczy – chodzi o dobre ubezpieczenie na narty. Jego brak może nie tylko popsuć Ci humor podczas wypoczynku, ale narazić na niebotyczne koszty. Szczególnie bolesne, gdy wypadek ma miejsce za granicą. Czy warto kupić ubezpieczenie na narty?
Być może myślisz sobie, że bez ubezpieczenia na narty “jakoś to będzie”. W końcu doskonale jeździcie, więc co się może wydarzyć? Taki optymizm nie jest jednak uzasadniony. Coraz więcej osób spędza ferie aktywnie, dlatego w sezonie na stokach może panować duży tłok.
A gdy z zimy korzystają tłumy, nietrudno o incydent. Należy wziąć pod uwagę fakt, że niektórzy narciarze przeceniają swoje umiejętności, stwarzając przez to zagrożenie dla innych.
W roku 2020 portal Bankier.pl donosił, iż średnio każdego dnia w sezonie zimowym na zagranicznych stokach wypadkom ulega 50 naszych rodaków. 70% takich zgłoszeń dotyczy narciarzy. Resztę stanowią miłośnicy snowboardu. I chodzi tutaj o bardzo różne urazy. Fani dwóch desek najczęściej mają problemy z kolanami (40%) oraz dotykają ich kontuzje kostek i stóp (20%). Nierzadko dochodzi też do uszkodzenia ramienia albo barku (15%). W przypadku snowboardzistów, najpopularniejszymi urazami są te, dotyczące rąk (35%) oraz pleców (20%).
A przecież trzeba wziąć pod uwagę także odwrotny scenariusz. Może się okazać, że to Ty spowodujesz wypadek, który skutkować będzie hospitalizacją innej osoby. W takiej sytuacji jest ryzyko, że możesz zostać pociągnięty do odpowiedzialności finansowej.
Oprócz rodzaju kontuzji, trzeba wziąć też pod uwagę miejsce, gdzie ona się może przytrafić. Zwykłe zwichnięcie, gdy dochodzi do niego w domu, nie stanowi większego problemu, ale jeśli incydent ma miejsce w niedostępnym terenie, gdzieś wysoko w górach i to przy dużym mrozie, do akcji muszą wkroczyć ratownicy wyposażeni w odpowiedni sprzęt.
O ile nasi dzielni GOPR-owcy nie wezmą za taką pomoc ani złotówki, to za granicą możesz spodziewać się rachunku, który zwala z nóg. Nawet jeśli wypadek nie jest zbyt poważny i udzielona zostanie jedynie podstawowa pomoc, koszt zwykle kształtuje się na poziomie 400 – 1500 euro. Trzydniowy pobyt w szpitalu to często wydatek wynoszący równowartość kilkudziesięciu tysięcy złotych. A przecież nie da się wykluczyć też cięższych urazów, które skutkują długim leczeniem. Tutaj rachunki mogą być liczone w dziesiątkach lub setkach tysięcy euro. Z takiej opresji wybawi Cię jedynie dobre ubezpieczenie na narty.
Będąc za granicą, miej świadomość tego, że jako osoba, która nie opłaca tamtejszych składek, nie zostaniesz objęty (objęta) bezpłatną opieką medyczną, w takim zakresie, jaki przysługuje mieszkańcom.
Ktoś zapyta: – jak to, ale przecież jesteśmy w UE? Owszem, podróżując po krajach wspólnoty, zyskujesz przywilej. Osoby odprowadzające składki na NFZ mogą bezpłatnie odebrać pewien dokument.
Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ) jest uznawana w 28 krajach na Starym Kontynencie i w razie nagłej potrzeby ma Ci ułatwić dostanie się do lekarza. Trzeba jednak pamiętać, że lista bezpłatnych usług medycznych jest tu mocno okrojona. Nie obejmuje ona ratownictwa medycznego, ani tym bardziej pomocy udzielanej w górach. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ) to zdecydowanie za mało, jeśli masz w planach szusowanie po zagranicznych stokach.
By wyraźniej nakreślić problem, dobrze jest posłużyć się konkretnymi przykładami. Na tapetę weźmy więc górskie kraje, które często są obierane za cel przez naszych rodzimych narciarzy.
Włoskie ośrodki narciarskie cieszą się wśród Polek i Polaków dużą popularnością. Przekłada się to także na… statystyki wypadków. Według danych opublikowanych w cytowanym już serwisie Bankier.pl, co drugie zagraniczne zgłoszenie o wypadku na stoku od naszego rodaka, dotyczyło incydentu, który miał miejsce właśnie w Italii.
Włoskie władze, w trosce o bezpieczeństwo, wprowadziły nowe prawo, które obowiązuje od 1 stycznia 2022 roku. Zgodnie z nim każdy narciarz musi posiadać polisę, która obejmuje OC. Za niedopełnienie tej formalności grożą konsekwencje, w postaci odebrania skipassa oraz mandatu sięgającego kwoty 150 Euro.
Austria także należy do kierunków chętnie wybieranych przez polskich fanów i fanki szusowania. Niestety, także tam nasi rodacy uczestniczą w niebezpiecznych zdarzeniach. Aż 30% wypadków na stoku, zgłaszanych za granicą przez Polaków, dotyczy właśnie tego kraju.
Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, którą zabierzesz ze sobą w podróż, zagwarantuje Ci jedynie podstawowy zakres ochrony. Jeśli nie masz ubezpieczenia, zapłacisz z własnej kieszeni m.in. za ratownictwo górskie oraz hospitalizację. Gdy ratownicy skorzystają z helikoptera, rachunek wzrośnie minimum o kilka tysięcy euro. Nie warto ryzykować!
Według statystyk, na francuskich stokach ma miejsce 8% wypadków zgłaszanych za granicą przez obywateli Polski. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego także tam nie gwarantuje zbyt wiele, bo chociaż możesz liczyć na zniżki, to dotyczą one jedynie państwowej służby zdrowia.
Ratownictwo górskie jest we Francji w pełni odpłatne, a rachunki – w przeliczeniu na naszą walutę – mogą sięgać nawet kilkuset tysięcy złotych. Po wypadku na stoku, będzie liczył się czas rozpoczęcia leczenia. W sąsiedztwie ośrodków narciarskich nie zawsze są państwowe szpitale, więc bardzo prawdopodobne, że trafisz pod opiekę medyków pracujących na własny rachunek. Wtedy koszty jeszcze wzrosną. Dobre ubezpieczenie na narty, wybawi Cię z tej opresji.
Ubezpieczenie turystyczne rekomenduje się nawet turystom, którzy planują wędrować jedynie po polskiej części Tatr – i to niezależnie od pory roku.
Powód jest prosty. Wiele szlaków prowadzi wzdłuż granicy i w razie wypadku nie jest wykluczone, że do akcji włączy się Horská záchranná služba. A to oznacza jedno – przy braku ubezpieczenia horrendalne kwoty do zapłaty. Już sam fakt poderwania się śmigłowca wyceniany jest na 2 tys. euro! Do tego dochodzą koszty pracy ratowników (500 euro/h).
W polskich mediach dosyć często pojawiają się informacje o naszych rodakach, którzy przez niewiedzę lub ignorancję muszą spłacać gigantyczne rachunki. Narciarze, którzy korzystają ze słowackich stoków powinni być więc wyczuleni na to, by mieć przy sobie odpowiednią polisę. Mimo, że ze Słowacji do Polski nie jest daleko, sam transport medyczny do kraju może nas kosztować nawet 10 000 zł.
To pytanie pada często z ust osób, które planują wypad do rodzimych kurortów. W Polsce ratownictwo górskie jest bezpłatne, więc pomoc GOPR-u oraz TOPR-u nie będzie skutkować wystawieniem faktury – niezależnie od tego kim jesteś.
Osoby płacące składki na NFZ mają też zagwarantowane bezpłatne leczenie w placówkach państwowej służby zdrowia. Specjalne ubezpieczenie na narty nie jest więc w tym przypadku niezbędne.
Niemniej warto je mieć z kilku powodów. Po pierwsze dzięki niemu zyskasz możliwość skorzystania z usług prywatnych placówek leczniczych i rehabilitacyjnych. To szczególnie ważne w czasach pandemii, gdy państwowa służba zdrowia mierzy się z innymi problemami i nie masz gwarancji, że zapewni Ci opiekę na odpowiednim poziomie. Poza tym mając wykupioną polisę NNW, będziesz mógł (mogła) ubiegać się o odszkodowanie. Ta opcja z pewnością warta jest rozważenia.
Nie ulega wątpliwości, że ubezpieczenie na narty zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Ale czy każda polisa zapewni Ci taki sam poziom ochrony? Okazuje się, że nie. Wybierając tego typu zabezpieczenie, musisz zwrócić uwagę na to, co ono konkretnie zawiera. Najważniejsze opcje to:
Polisy różnią się także szczegółowymi opcjami. Jedne skonfigurowane są tak, by zapewnić optymalny poziom ochrony osobom jeżdżącym na nartach lub desce w sposób rekreacyjny, inne adresowane są do zawodowców, którzy realizują bardziej ekstremalne pasje. Niektóre pozwalają na sfinansowanie lekarstw lub pokrywają koszty powrotu do kraju. Są też oferty posiadające… klauzulę alkoholową. Dzięki niej ochrona nie wygaśnie, nawet jeśli okaże się, że szusowałeś (szusowałaś) po lampce wina. W czasach pandemii warto też zwracać uwagę na to, jak ubezpieczyciel podchodzi do kwestii Covid i ryzyka związanego z hospitalizacją czy choćby koniecznością odbycia kwarantanny.
Jak odnaleźć się w tym gąszczu regulaminów i klauzul? Skontaktuj się ze mną, a ja znajdę dla Ciebie rozwiązanie w pełni dopasowane do potrzeb.
Kontakt
Godziny otwarcia